środa, 14 stycznia 2015

złe miłego początki

Pierwsze szydełko kupiłam chyba w piątej klasie podstawówki, nie pamiętam już nawet dlaczego. Mama nauczyła mnie robić łańcuszek na kordonku, ale z tego co pamiętam, mój słomiany zapał sprawił, że kordonek wraz z szydełkiem bardzo szybko wylądowały w kącie. 

Przypomniałam sobie o nich pod koniec czerwca ubiegłego roku - zbliżały się urodziny mojej przyjaciółki, a ja chciałam dać jej coś, co zrobię własnoręcznie. Postanowiłam zrobić kolczyki w kształcie kwiatuszków. Wzięłam szydło do ręki i zaczęło się. Na początku było bardzo ciężko - nie umiałam stabilnie trzymać kordonka, kiedy już udało mi się zrobić jakiś słupek, wszystko się rozłaziło. Inna sprawa, że powinnam była zacząć od rzeczy prostszych, grubszego szydełka i włóczki... Na szczęście pomimo wielokrotnego prucia moich pierwszych robótek, nie zniechęcałam się. Bardzo się z tego cieszę, tym bardziej, że pierwsze zrobione przeze mnie kwiatki wyglądały tak:



Cóż, do perfekcji brakowało im wiele, ale cieszę się, że moi bliscy nie dali mi tego odczuć - chwalili moje dotychczasowe postępy, zachęcali mnie do dalszej pracy, a dzięki temu mój zapał nie malał i około tygodnia później spod mojego szydełka wyszło już coś takiego:


Wystarczyło dorobić drugi, założyć bigle i kolczyki gotowe ;) Drugą parę wykrochmaliłam, żeby były sztywniejsze. Korzystam z bardzo prostego przepisu na "krochmal" - 3 łyżki wody i 3 łyżki cukru wymieszać i podgrzać, kiedy cukier już się rozpuści, zanurzyć w roztworze robótkę i gotowe :) Wiem jednak, że wiele z Was usztywnia robótki na inne sposoby - będę wdzięczna za podpowiedzi w komentarzach.
Chciałabym, aby ten wpis przemówił głównie do początkujących - nie przejmujcie się tym, że nic lub prawie nic Wam nie wychodzi. Róbcie swoje, a Wasz zapał i radość z szydełkowania przełożą się w końcu na urodę Waszych prac ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz